14.04.2015 09:08
Zmarźluch
Pierwszy zakręt, drugi, potem trzeci, wyjazd na główną i nagle jakby ktoś mi lód wsypał pod kurtkę. Nie mam podpinki! Ściągnąłem w niedzielę by raczyć się ciepłem słońca (a nie własnego potu) i dostałem po tyłku za roztargnienie poranne. O getrach pod spodnie za to już pamiętałem.
Wszystko to dla mnie jest nowe, o wielu rzeczach trzeba pamiętać. Z samochodem nie było problemów, wsiadam, włączam grzanie i jadę. Z rowerem również, parę machnięć nogami i ciało momentalnie się rozgrzewa a membrana zatrzymuje ciepło w środku. Na moto to zupełnie inna bajka. Niby oczywista oczywistość dla większości, ale dla żółtodzioba który to ledwo z czterech kółek się przesiadł a już jest smagany wiatrem po twarzy (kasku), to jest to coś nowego.
Grodzisk, Milanówek, Pruszków, Warszawa i już w pracy. Jakoś dałem radę, siedzę już z ponad dwie godziny w ciepłym biurze ale nadal czuję jakbym założył nie swoją skórę. To chyba niezbyt zdrowe.
Za to coraz bardziej jestem zadowolony ze swojej jazdy, standardowo z redukcją są problemy, ze trzy razy w ciągu ~1kkm zliczyłem uślizg tylnego koła (przyzwyczajenie z osobówki z ABSem) ale to mechanika, wyuczę się, za to coraz więcej widzę, na więcej rzeczy zwracam uwagi na drodze. Czasem zdarzy mi się nawet wyprzedzić jakiś samochód, czy przejechać pomiędzy, bądź z prawej, w korku. Jest lepiej, zdecydowanie lepiej. Byle by nie zawierzyć za bardzo własnym umiejętnościom, a raczej ich braku.
Poranna jazda ma też drugą stronę, tę ciepłą którą się czuje w środku. Drogi raczej pustawe na całej trasie, można czerpać garściami z jazdy. Nigdy bym nie uwierzył że tak mnie to będzie nakręcać. Spokój, szum wiatru, miarowy stukot tłoków i droga. Jest w tym coś magicznego. Aż wstyd się przyznać że pare lat temu, widzą swoje przyszłe ja na motocyklu powiedziałbym "dawca". Teraz wiem, nie zrozumie ten co nigdy nie jeździł. Tego nie da się opisać.
Czas na pracę, LwG
Komentarze : 4
U mnie to zawsze z przygazówką jest problem, dociskam lekko bieg (w dół) powoli naciskam na sprzęgło i robię przygazówkę, czasem wpadnie samo jak masło, czasem zachrupocze w środku bo nieświadomie wymuszę przeskok, po prostu kompletnie nie czuje jeszcze ile mam podnieść i jak szybko to wykonać, dodam że na same obroty raczej nie patrze bo staram się nie wpakować w coś przy okazji ;)
Najgorzej jak trzeba szybko zwolnić (np. przed hamującą osobówką), wtedy już bez zastanowienia ciągnę sprzęgło i zrzucam biegi, eh
Zresztą straszny żółtodziób jestem, żeby wiedzdzieć na jakim biegu jestem to musze sobie mówić na jaki właśnie włączam (potem to siedzi w głowie) :D
No ale wiadomo, wyrabianie nawyku nie jest łatwe. To tak jak przy samochodzie, kiedyś na początku włączałem luz przy dojeździe do skrzyżowań/przeszkód, potem żeby się odzwyczaić i dojeżdżać na biegu musiałem mocno ze sobą walczyć
Zobaczymy jak będzie, LwG
powiem Wam szanowni tosyu i saymon_125 jak to z redukcją i multiplikacja jest u mnie. mimo różnicy w pojemności być może zasady są podobne.
pierwsze trzy biegi wchodzą najpłynniej przy około 8-10 tyś obrotów. co jest ważne najlepiej dają się zbijać, przy podobnych wartościach. im mniejsze mam obroty tym jest nierówniej
z biegów schodzę tak - powiedzmy, że jestem na 6-tce i lecę. jak widzę, że trzeba schodzić w dół od razu lekka przegazówka i na 5-kę. potem jeszcze na wysokich obrotach, mała chwilka, przegazowka i na 4-kę. tu troszkę schodzę z obrotów przegazówka i na 3-kę(trza to wyczuć). z dwójką już robię inaczej tzn. lecę dalej n 3-ce, ale na zamkniętej przepustnicy hamując silnikiem. tak właściwie dolatuje do celu. przed celem wciskam sprzęgło jednocześnie dohamowując tyłem lub przodem(jak mi pasuje) .mam więc odłączony napęd. jednocześnie podkręcam lekko obroty manetką tak max do 2,-3 tyś i bardzo leciutko wbijam (pasowało by raczej powiedziec wsuwam) dwójkę. wchodzi leciutko jak w masło. wtedy jeszcze, ledwie tocząc się, tuż przed samym zatrzymaniem zrzucam na luz, ale już bez jakiegokolwiek podkręcania obrotów. luz wtedy także wchodzi u mnie jak w masełko.
no ale każdy motor jest inny i każdy ma inną skrzynię. mam nadzieję, że mój schemat coś pomoże. wypracowałem go sam akurat pod ten konkretny motocykl, nie pamiętam ile to zajęło i nie pamiętam jak zmieniałem w innych(choć zawsze z przegazówką) rezultat jest taki, że nie ma żadnych szarpnięć, stuków, międzybiegowych wpadek. skrzynia czuje się podczas jazdy jak na zabiegach w SPA :)
pozdrawiam i dawaj dalej jak Ci to wszystko idzie
Też walczę z przegazòwką przy redukcji. Czasem naprawdę wychodzi, biegi miękko zeskakuja... a potem przychodzi gorszy dzień i znowu katuję tą biedną skrzynię :)
Dobrze, że 125 tyle wybacza...
Pozdrawiam!
Aj, usunąłem przed przypadek komentarz:
------
Podpis: mufka
Treść:
A kto Ci broni pod kurtkę założyć termoaktywną taką samą jak na rower. Przenieś doświadczenia z roweru i będzie ciepło, nawiasem to trzeba było brać skuter, za osłonami zawsze cieplej i nie martwisz się o redukcję biegów.
-----
Nikt nie broni ;-) po prostu zapomniałem. A skutera nie chcę
Kategorie
- Na wesoło (656)
- Nauka jazdy (2)
- Ogólne (151)
- Ogólne (5)
- Ogólne (1)
- Warsztat (1)
- Wszystko inne (25)
- Wszystko inne (4)