18.04.2015 15:47
Osobowy hejt
Mieszkam, żyje i poruszam się w zasadzie w aglomeracji
warszawskiej i okolicach. Nie będę dysputował czy inne są lepsze
czy nie, ale ciężko nie zauważyć bardziej "świadomych"
kierowców. Jazda w korkach mi nie straszna, jak i
przepuszczanie innych pojazdów na drodze. Kompletnie nie
odczuwam jakiegokolwiek bólu dupy wpuszczając kogokolwiek
przede mnie czy zmieniając pas by pozwolić wyjeżdżającym z
pobocznej włączyć się do ruchu. I dostrzegam również te
zachowania u większości kierowców na ulicach. Pomijam
oczywiście kilku szybkich i wściekłych, bo takich też kilku się
znajdzie.
Jednak odkąd zacząłem jeździć motocyklem,
dostrzegłem też kilka innych, szalenie... pierdolniętych
zachowań. Tak, ludzie często robią "tunel" w korku by puścić
moto, raczej nie trąbią
kiedy zjadę im na pas. Ale w
swojej zajebiście krótkiej historii z moto, miałem już
kilka dość dziwnych sytuacji.
Wczoraj. Skrzyżowanie,
czerwone światło, przed Pruszkowem. Powolutku snuje
się między samochodami,
łapiąc spojrzenia w lusterkach by mieć pewność że nie robię
za ninje dla mijanych
osobówek. Ustawiam się jako pierwszy. Do tej pory w 100%
przypadkach, żółte, zielone zostawiam wszystkich w tyle i
nikomu
nie wadząć zmier
zam do swojego celu. Ale
tu stoję, widzę w lusterku
kobieta, po 40stce, spoko, raczej
nie będzie cisnąć więc nie mam się o co martwić. Jakież było moje
zdziwienie, ruszam, kobieta za mną, 30/40/50/70 i 80 kolumna
daleko w tyle, baba w
nissanie almerze JEDEN METR
ODE MNIE i nikogo więcej. Cholera, ona chce mnie chyba potrącić,
cisnę
tego jednocylindrowca ile
można bo się z deka
wystraszyłem, już troszkę ponad ograniczenie prędkości, kobieta
kierunek i cegła na gaz, pi razy
oko trochę ponad
sete ciągnęła,
biorąc pod uwagę nowe przepisy, 3 miesiące bez prawka jakby
niebiescy się pojawili. Ale ich nie było, zniknęła gdzieś za
winklem, bym zrównał się z
nią (i wyprzedził)
w Pruszkowe. Ale przyznam, serce
nieco powyżej gardła.
Druga sytuacja. Podkowa leśna.
Niebieskie audi a-cośtam. W naszym
kierunku pusta droga, w przeciwnym sznur pojazdów. Gość
jedzie 50-60km/h, gdzie ograniczenie
jest do 90, a droga
prosta. Zjadę do lewej,
pobujam lekko by mnie zauważył może puści. No, zauważył. Zjechał
do lewej, dając mi jasny przekaz że nie dla psa kiełbasa. Spoko
luz. I teraz zaczyna się coś dziwnego. Jedziemy tak sobie, a ten
hamulec, ja też, nieco nie
spodziwałem się. Znowu przyśpieszamy i znowu
hamulec, WTF?! Tak jeszcze kilka
razy, choć odstęp zwiększyłem już ponad ten z jakim bym jechał
normalnie więc bez spiny. Skrzyżowanie, zielone, z naprzeciwka
pusto, gaz, zjeżdżam na lewy i zostawiam go w tyle. W bebechach
mam sajgon. Co ten gość
chciał zrobić?
I
ostatnie. Coś co mnie mocno drażni, nawet jak poruszam się puchą.
Prosta droga, szum wiatru, samochód przede mną. Jedziemy
spokojnie.... HAMULEC, KIERUNEK a ty człowieku w panice jak kot
łapami staraj się ostatki przyczepności łapać. Pracuje często nad
prawą stopą, ale jeszcze w takich sytuacjach automat z samochodu,
cegła na hamulec. Pisk tylnej opony, puszczam i w zasadzie modle
się by pikująca kierownica
(CBF125 ma zajebiście miękkie
przednie zawieszenie),
nie zaczęła podskakiwać
możliwego poślizgu przedniego koła. Ja rozumiem, większość
zliczy glebe/szlif, ale byłoby
miło nie w ten sposób :)
Choć od tamtej,
ostatniej przytoczonej
sytuacji, minęło już dość
czasu, w miarę już czuje
swoje hamulce. Uczę się, to kostka, to płyta chodnikowa (taki
placyk przed cmenarzem), to żwir to asfalt, ćwiczę i ćwiczę,
jednak nadal czuje ogromne braki w swoich umiejętnościach.
Może macie jakieś swoje wspomnienia tego typu sytuacji
wartych przytoczenia
w komentarzach?
Pozdrawiam,
LwG
Komentarze : 9
Niestety chamstwa nie wypleni się ignorancją....
Gdyby media bardziej zajmowały się kulturą na drodze a nie ma pierdołami to byłoby lepiej.
A tak..jak się go oleje,to będzie z siebie dumny,togo wręcz zachęci do następnych takich akcji, jeszcze się będzię tym chwalił. Dzwonić na policję, jeździć z kamerą, a jak ktoś potrafi to walić w ryj odrazu;)
OOO to Ci powiem kolego, że albo to zasługa że dosiadasz wyglądającego na motocykl CBF'a a nie jak ja motorynkę Nexxon 50, albo w Częstochowie jest takie chamstwo że to się w pale nie mieści. A już kompletnie jestem Saymon_125 zaskoczony jakoby kierowcy puszczali motocyklistów. Krótka opowiastka przedstawiająca codzienność na drodze. Może trochę w tym mojej winy, bo między puszkami przepycham się w sposób bezpardonowy, i jak puszka stoi to ma stać - a my jesteśmy od tego żeby ze wszystkich świateł wychodzić z Pole Position :D Nieważne. Częstochowa rok temu. Skrzyżowanie II Al. NMP (tak zw ewidentne centrum samego centrum). Na światłach w przeorganizowanym wtedy ruchu stoi jakiś koleś w Octavi i co dziwne, obserwuje moje slalomy wzdłuż puszek i coś tam gestykuluje zanim do niego jeszcze zdążyłem dojechać. Mijam ostatnie 3 samochody, ustawiam się po prawej lewego pasa czyli do skrętu w lewo (teraz tak nie można - wtedy był objazd) a koleś z Octavi po prawej ode mnie, drze się przez otwarte okno na cały regulator: - MOŻE MI KURWAAAA, TYM PIŹDZIKIEM NA MASKĘ WSKOCZYSZ !!!!!?????? No to ja zastosowałem znany manewr, czyli wykończyć chuja brakiem reakcji. Spojrzałem się z politowaniem w oczach na niego i patrząc mu w oczy... spuściłem czarną blendę i odwróciłem głowę. OOO to go dopiero wkurwiło ! Zaczął pajac trąbić i drzeć ryja, NIE SŁYSZYSZ CO DO CIEBIE MÓWIĘ ? Jeszcze raz odwróciłem głowę i wymownie popukałem się w głowę. Zapaliło się zielone, ja w lewo ... a kolo (starszy 45 -50 lat poważny wydawałoby się gościu) za mną z pasa w prawo w lewy. Chciał mnie dogonić, przejechać, zrzucić nie wiem. Więc postanowiłem go załatwić w sposób którego on nie mógłby powtórzyć nawet jakby stanął na penisie, a który był trochę niezgodny z prawem. Natychmiast skręciłem przejściem dla pieszych w przejście dla pieszych i zacząłem jechać pod prąd dotychczasowego kierunku, po czym skręciłem w lewo.... i chłop stanął na środku skrzyżowania nie wiedząc w zasadzie gdzie zniknąłem (w którym momencie znalazłem się za jego plecami). Chciałem zatrzymać motor, zajść go od tyłu i wypierdolić mu z łokcia w grdykę ale wtedy przypomniałem sobie stare chińskie przysłowie: Denerwować się to znaczy mścić się na własnym zdrowiu za głupotę innych. Nie warto. Niech jedzie, jak pisze Katje, niech jedzie....
Jak spotkasz debila na drodze, niech on sobie jedzie i robi co tam chce, nie warto wchodzić w konfrontacje. Ja też spokojniutko się w korku przepycham, nic na siłę, czasem mi się nie chce i stoję równo z samochodami, zawsze staram się dziękować, ale na światłach mi się nie zdarzyło, ciekawy pomysł, ale wydaje mi się trochę na wyrost.
@jas13
Nikt nie mówił że musze być pierwszy, lecz zająłem prawy pas, co tym bardziej mnie zaskoczyło, gdyż to na lewym stoją i jeżdżą mistrzowie prostych.
Co do odległości zgadzam się, a na zderzaku to nie siadam ani osobówką ani motocyklem.
Audi no cóż to inny gatunek ;)
Co do startu spod świateł, a kto powiedział, że zawsze będziesz pierwszy?
Co do awaryjnego hamowania, sorry ale masz obowiązek zachowania takiego odstępu od poprzedzającego pojazdu, aby móc spokojnie wyhamować. Jeśli wisisz komuś na zderzaku, musisz się liczyć z awaryjnymi manewrami.
To ja muszę przyznać, że na wrocławskich ulicach normą stało się przepuszczanie motocyklistów gdzie tylko się da. Czasem przebijając się w korku czuję się jak kierowca karetki na sygnale, aż ciężko wszystkim odmachać, ale zawsze staram się podziękować przynajmniej skinieniem głowy.
Hejtu właściwie jeszcze nie uświadczyłem. Czasem jedynie się zdarza, że ktoś nie chce mnie przepuścić mimo, że wszyscy wokół się rozjechali... i w 9-ciu przypadkach na 10 jest to kobieta w SUV-ie :-) Wychodzę jednak z założenia, że najważniejszy na moto jest spokój ducha, więc wrzucam luz i czekam spokojnie na przejazd rozkoszując się aromatami opływających mnie spalin...
Z lektur polecam jeszcze Strategie Uliczne tego samego autora co Motocyklista Doskonały, zwłaszcza w kontekście jazdy w mieście.
Pozdrawiam!
Proponuję na start przeczytać motocyklistę doskonałego. Obowiązkowa lektura, tym bardziej dla 125kowców.
Żelazna zasada - im dalej jesteś od samochodu, tym lepiej. W twoim interesie jest by to osiągnąć. Albo dajesz gazu (na ile to możliwe, bo nie oszukujmy się, przy 125 jak ktoś chce to mu nie odejdziesz), czy to pozwalając sie wyprzedzić (zamiast cisnąć do nadświetlnej, tej babce byś i tak nie uciekł, więc po co?).
Problem jest następujący:
Sporo osób myśli, że jak mają 2.0 w dieslu, albo suva, to są królami szosy. Często bywa, że jadą za tobą blisko, albo nawet się ścigają, bo "motocykle są szybkie, co on tak zamula". Albo "sprawdzmy czy cwaniaczek na motorku da rade mojej furze za 120 tysi".
Ciężko to przewidzieć, bo ludzie sa nieobliczalni.
Większość na światłach śpi i możesz spokojnie pakowac się na 1 pozycję i zostawiać ich w tyle.
Pamietaj jednak, ze masz 125 i są szybsi od Ciebie wiec badz na to gotowy by ustąpić.
Z czasem zaczniesz przewidywac rozne sytuacje, nabierzesz nawykow i bedziesz olewal takie akcje albo podswiadomie ich unikal. Dystans i obycie przychodzi z czasem.
Thx za komentarz.
Co do przygazówek czy innych takich, to nie robię :) Dziękować rzeczywiście nie dziękowałem jak wbijałem się na przód, w kolumnie staram się machać jak mogę, ale ze względu na poziom umiejętności, jest to dość trudne, gdyż w zasadzie każdej odnóży potrzebuje :D ale staram się jak mogę
LwG
dosyć sporo kilometrów robię na motocyklach i takie sytuacje prawie w ogóle mi się nie zdarzają.
to co Ci się przytrafiło ze strony audika i almerki to jawne i oficjalne wyrazy nieukrywanej nienawiści. być może w życiu tamtych ludzi pojawili się kiedyś motocykliści, którzy spowodowali zarzewie tej niechęci. twoja reakcja, czyli nie eskalowanie konfliktu jest jak najbardziej słuszna.
miałem taki motyw, że osobówka przed którą się wbiłem cisnęła za mną, ale innych przypadków sobie nie przypominam.
ponieważ ja cisnę się pomiędzy samochodami na wszelkie możliwe sposoby i na czerwonym zajeżdżam nawet przed jedną osobówkę stojącą na światłach, wypracowałem sobie dwie żelazne zasady. pierwsza to jeżdżenie między autami powoli nawet jak rozsuwają się na boki i bez szpanerskich przegazówek. komunikuje im wtedy, że nie jestem psychopatą, który zagraża bezpieczeństwu i którego należy ścigać i karać samosądem. druga jest taka, że zajeżdżając na przód korka, lub świateł ZAWSZE wykonuje dziękujący ruch ręką, jakby to oni mnie wpuścili. nieważne kogo widzę w tylnym lusterku. komunikuje im wtedy przyjazną postawę i rozładowuje ewentualne napięcia w zarodku.
nic nie zmieni faktu, że żyjemy w symbiozie.
fajnie, że założyłeś bloga. jeżdzij, obserwuj relacjonuj, czytam z przyjemnością!
pozdro
Kategorie
- Na wesoło (656)
- Nauka jazdy (2)
- Ogólne (151)
- Ogólne (5)
- Ogólne (1)
- Warsztat (1)
- Wszystko inne (25)
- Wszystko inne (4)