24.05.2015 21:26
Centrum dowodzenia
Tak mógłby wyglądać fragment słabej opowieści
szpiegowskiej, ale równie dobrze przytoczona sytuacja może
się odbywać w głowie motocyklisty po wypadku. Wytrzasnąłem dziś
kilka chwil wolnego czasu, tak by zająć się motocyklem (zmiana
klocków, czyszczenie filtra, ustawienie półek) więc
miałem moment na przemyślenia i tak mnie naszło :) Rankiem
pojechałem na stację benzynową po DOT4 do wyczyszczenia
tłoczków hamulcowych, zboczyłem nieco z trasy by zrobić
kilka winkli, oczywiście przy małej prędkości.
Otóż to o czym myślałem podczas pracy to właśnie winkle.
Po ostatniej glebie wpadam w panikę przed pierwszym lepszym
ostrzejszym. Ręce mi sztywnieją i manewr wykonuje jak wielka
belka w górskim strumieniu. Na sztywniaka. Zero luzu, zero
zrelaksowanej góry. Ściskam się jakbym miał eksplodować.
Najgorsze jest to, że ja zdaję sobie z tego sprawę, właśnie
podczas manewru i muszę z sobą walczyć. Kilka razy udaje się
rozluźnić, a te resztę to jakaś masakra. Mózg krzyczy
"Hej, stary, co robisz?! Nie żartuj sobie! Słyszysz mnie?!", ale
ciało nie odpowiada. Jest to nieco przerażające i odbiera
niegdysiejszy fun z jazdy po zakrętach. Na lekkich bądź średnich
skrętach jest OK, ale jak wchodzi coś ostrzego to jest
kiepsko.
Myślę że to przejdzie, no bo przecież co ja przeżywam,
wywaliłem się przy 15-20 na zakręcie ledwo skręcając kostkę,
łolaboga! Niejeden motocyklista gorsze gleby zliczył i się nie
przejmuje. Tylko w zasadzie samą glebą się nie przejmuje, zdarza
się, duma dostała kopa w jądra i tyle. Lecz te mentalne jądra
jeszcze chyba pobolewają skoro zaczęły się problemy z zakrętami.
Jest to dość ciekawa obserwacja psychiki człowieka. Jak taka mała
drobna wywrotka może zarzucić jakąś blokadę czy hamulec na ten
sam manewr w przyszłości. Wiadomo, trzeba ćwiczyć ćwiczyć ćwiczyć
i ten mur rozpieprzyć. Ale megałatwo nie jest z mojej
perspektywy.
Pozdrawiam i LwG!
Komentarze : 3
No to zapowiada się świetna trasa, już Ci zazdroszczę! Mi się marzy wycieczka w Bieszczady... wiem, oklepane... ale to nie zmniejsza atrakcyjności tych terenów :-)
Tylko dla mnie to będzie dalsza wyprawa, więc i dłuższe negocjacje w domu przed wyjazdem :-)
Właśnie przymierzam się do mikrotraski ~150km, droga 579 przez kampinos, potem 575 miedzy wisłą a kampinosem (bądź ta mniejsza bliżej kampinosu albo w ogóle pominę i w sowiej woli ostro skręcę na dąbrówkę), potem 705 przez bolimowski park na skierniewice, 70tka chwilkę i potem 719 spowrotem na żyrardów i grodzisk. Póki co w planach, nie wiem czego się spodziewać ale liczę na ładną leśną drogę. Te drogi to orientacyjne, niekoniecznie dokładnie nimi, może boczne.
Chyba większość swoich kilometrów robisz w podobny sposób jak ja - dojazdy do pracy, walka w miejskiej dżungli i generalnie jazda z myślą, że trzeba na jakąś godzinę zdążyć, nawet jeśli pozornie się nie śpieszymy :-)
Ja po takim tygodniu często potrzebuję terapii, a wygląda ona mniej więcej tak: rezerwuję sobie weekendowy poranek, najlepiej w słoneczny dzień i wyjeżdżam z miasta. Im większe zadupie i im więcej zieleni tym lepiej. I tak sobie jadę na luzie bocznymi drogami, bez pośpiechu... czasem asfaltem, czasem szutrowymi drogami. Bez planu, bez celu. Wtedy błyskawicznie mi się przypomina dlaczego jazda na motocyklu tak bardzo mnie wciągnęła...
Polecam :)
Kategorie
- Na wesoło (656)
- Nauka jazdy (2)
- Ogólne (151)
- Ogólne (5)
- Ogólne (1)
- Warsztat (1)
- Wszystko inne (25)
- Wszystko inne (4)